Ciasteczka dyniowe pieguski

10/28/2017 Unknown 1 Comments



Ciasteczka idealne na chłodne wieczory z książką czy ulubionym serialem, a także jako przekąska do kawy czy herbaty. Są delikatne, puszyste, pełne kawałków czekolady i pysznie rozgrzewające dzięki korzennym przyprawom. Ciasteczka dyniowe, które wyglądają jak pieguski, bardzo łatwo i szybko się przygotowuje, a dodatek puree z dyni sprawia, że mają piękny kolor i są wyjątkowo mięciutkie :) 


Składniki: (na około 30 ciasteczek)

  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 i 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru lub korzeń imbiru wielkości kciuka starty na tarce o drobnych oczkach
  • 1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • 1/8 łyżeczki mielonych goździków lub 4 goździki rozgniecione w moździerzu
  • 1/8 łyżeczki soli
  • 1 szklanka brązowego cukru
  • 1/2 szklanki oleju roślinnego
  • 1 duże jajko
  • 1 szklanka puree z dyni* (czym gęstsze tym lepsze, moim zdaniem najlepsze z dyni hokkaido)
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 100 g czekolady mlecznej
  • 100 g czekolady gorzkiej

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni z termoobiegiem. Płaską dużą foremkę wykładamy papierem do pieczenia.
Do miski przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną, cynamon, imbir, gałkę muszkatołową, goździki i sól.
W osobnej misce umieszczamy cukier z olejem i miksujemy do połączenia. Następnie dodajemy jajko i znowu miksujemy. Kolejno dodajemy puree i ekstrakt z wanilii i miksujemy do połączenia. Następnie dodajemy partiami suche składniki dokładnie mieszając po każdym dodaniu. 
Obie czekolady siekamy w drobną kostkę, mniej więcej o wymiarach 3 mm x 3 mm. Czekoladę dodajemy do ciasta i dokładnie mieszamy. 
Na foremkę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy po łyżce ciasta formując w miarę regularne kształty i zostawiając nieco miejsca pomiędzy ciastkami, trochę urosną.
Pieczemy przez 15-18 minut. Wyjmujemy z piekarnika, odstawiamy do wystudzenia.
Przechowujemy w zamkniętym pojemniku.

Smacznego!

* Puree z dyni można przygotować na dwa sposoby. Pokrojoną w plastry dynię razem ze skórką piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 60 minut lub obraną ze skórki i pokrojoną w grubą kostkę dynię zagotować do miękkości (ale nie do rozpadnięcia się dyni). Po upieczeniu obieramy dynię ze skórki i miksujemy na gładkie puree. Natomiast dynię po ugotowaniu odcedzamy i również miksujemy na gładkie puree. Dynia hokkaido świetnie nadaje się na puree, ponieważ jest mocno pomarańczowa, a puree z niej wychodzi bardzo kremowe ale także odpowiednio zbite.

1 komentarze:

Domowa chałka

10/18/2017 Unknown 0 Comments



Myślę, że nie ma nic przyjemniejszego niż zapach świeżego pieczywa:) Kiedy rozchodzi się po domu, wszyscy nagle zbiegają się do kuchni pytając kiedy będą mogli spróbować. I tak właśnie jest w przypadku tej chałki, trudno jest zachować ją do wystudzenia, bo znika jeszcze ciepła. Jest trochę pracochłonna, ale uwierzcie mi - warto! Wzorowałam się na proporcjach i poradach znalezionych w książce "Chleb" Jeffreya Hamelmana, o której pisałam tutaj


Składniki: (na 2 chałki)

  • 300 g mąki pszennej chlebowej (typ 650)
  • 150 g mąki wysokoglutenowej (typ 500 lub niższy)
  • 37 g cukru (2,5 łyżki)
  • 2 żółtka
  • 1 jajko 
  • 35 g oleju roślinnego
  • 145 g ciepłej wody
  • 8 g soli
  • 15 g świeżych drożdży
  • 1 jajko do posmarowania chałki

Wszystkie składniki umieszczamy w misce i energicznymi ruchami wyrabiamy ciasto aż stanie się elastyczne i będzie łatwo odchodzić od ręki. Należy poświęcić na wyrabianie minimum 15 minut. Ja po wstępnym wyrobieniu ciasta, kiedy jest jeszcze mocno klejące, delikatnie oprószam mąką dłoń, żeby pozbyć się przyklejonego do niej ciasta i dalej wyrabiam, aż ciasto stanie się sprężyste. 
Gotowe ciasto przykrywamy ściereczką i pozostawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia przez około 2 godziny lub do podwojenia objętości. Kiedy ciasto już wyrośnie krótko je wyrabiamy a następnie dzielimy na 2 części. Każdą z tych części dzielimy na 3 części i formujemy z nich dość długie wałeczki (około 30-35 cm). Kolejno łączymy ze sobą z jednej strony końce 3 wałeczków i zaplatamy warkocz. Sklejone końcówki podwijamy delikatnie pod spód, żeby chałka miała ładny, regularny kształt. Tak samo postępujemy z drugą połową ciasta. Gotowe chałki odkładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i odstawiamy na około 1,5 godziny do wyrośnięcia (powinny prawie podwoić swoją objętość). Wyrośnięte chałki smarujemy dokładnie rozkłóconym jajkiem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez 20 minut. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystudzenia.

Smacznego!

Polecam spróbować chałki z konfiturą pomarańczową lub pomarańczowo-dyniową. Smakuje wybornie!

0 komentarze:

Sernik limonkowy

10/12/2017 Unknown 0 Comments



Jeśli jesteście fanami cytrusów to ten sernik z pewnością przypadnie Wam do gustu (ja jestem ogromną fanką wszystkiego co cytrusowe, a już perfum w szczególności). Jest mocno limonkowy i prawdziwie orzeźwiający. Sprawdzi się zarówno latem jak i zimą. Poza tym jest niesamowicie gładki i kremowy i od razu przywodzi na myśl wakacje! 


Składniki: (na tortownicę o średnicy 24 cm)

Spód:
  • 3 batoniki Princessa zebra
  • 3 batoniki Góralki nagie kakaowe (zamiast batoników świetnie sprawdzi się 200 g herbatników kakaowych z kremem kakaowym lub czekoladowym)
  • 100 g roztopionego masła

Masa serowa:
  • 1 kg twarogu tłustego lub półtłustego (zmielonego przynajmniej trzykrotnie lub zblendowanego na gładko)
  • 200 g cukru
  • 4 jajka
  • 125 ml śmietanki kremówki
  • sok i skórka z 3 limonek

Przygotowanie spodu:
Batoniki (lub herbatniki) miksujemy aż osiągniemy konsystencję piasku (możemy też umieścić w woreczku i uderzać wałkiem aż do czasu całkowitego rozdrobnienia). Dodajemy roztopione masło i dokładnie mieszamy. Gotowy spód wykładamy na dno tortownicy o średnicy 24 cm wyłożonej papierem do pieczenia (ja czasami papier do pieczenia pomijam, jeśli wiem, że forma jest nieprzywierająca i łatwo będzie wykrawać kawałki ciasta), lekko dociskamy i schładzamy w lodówce przez minimum 30 minut. 

Przygotowanie masy serowej:
Ser blendujemy do gładkości, następnie dodajemy cukier i miksujemy do dokładnego połączenia. Kolejno dodajemy po 1 jajku, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Następnie wlewamy śmietankę kremówkę i znów dokładnie miksujemy. Na koniec dodajemy wyciśnięty z limonek sok oraz startą skórkę i dokładnie miksujemy. 

Piekarnik nagrzewamy do 150 stopni. Na spodzie piekarnika umieszczamy blaszkę wypełnioną wodą, dzięki temu sernik nie wyschnie podczas pieczenia.

Gotową masę serową wylewamy na schłodzony spód, ewentualne nierówności wyrównujemy. 

Pieczemy przez 60-70 minut. Sernik powinien być ścięty ale lekko galaretowaty na środku. Studzimy w uchylonym piekarniku a następnie przez całą noc w lodówce.

Smacznego!

0 komentarze:

Pudding ryżowy z musem malinowym

10/09/2017 Unknown 0 Comments

Ten przepis znalazła moja siostra w książce Nigelli Lawson "Nigella gryzie". Nie mam pojęcia dlaczego ten pudding jest tak pyszny, ale to fakt, jest po prostu nieziemsko pyszny. Dokładnie tak jak pisze Nigella: w sam raz na gorsze dni. Przedstawiam Wam tutaj przepis według mojej modyfikacji, z dodatkiem kwaskowatego musu z malin, który świetnie balansuje słodycz puddingu. Spróbujcie raz a gwarantuję, że będziecie przygotowywać go bardzo często :)

UWAGI: Nie próbowałam, ale według mnie można mleko krowie zastąpić mlekiem roślinnym.

Składniki: (na 2 porcje)

Pudding ryżowy:

  • 1 czubata łyżka masła
  • 3 łyżki cukru
  • 4 czubate łyżki ryżu do risotto (ja używam arborio)
  • 750 - 850 ml mleka (zacznijcie od 750 ml, ale może być potrzebne więcej, zależy to od tego ile mleka wchłonie ryż)
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 łyżki śmietanki kremówki

Mus malinowy:

  • 200 g malin
  • 1,5 łyżki cukru

Przygotowanie puddingu:
Mleko podgrzewamy, żeby było ciepłe ale nie wrzące. Na patelni rozpuszczamy masło z cukrem. Kiedy delikatnie się zezłoci wsypujemy ryż i dokładnie mieszamy. Następnie partiami dolewamy mleko (u mnie zwykle 5-6 razy) ciągle mieszając. Kolejną partię mleka dolewamy dopiero kiedy poprzednia została całkowicie wchłonięta przez ryż. Jest to dosyć pracochłonne zadanie, ale uwierzcie, że warto :) Po około 30 minutach sprawdzamy czy ryż jest już całkowicie ugotowany i miękki, jeśli nie gotujemy dalej, dolewając tyle mleka ile potrzeba (mnie zwykle ten proces zajmuje około 50 minut). Kiedy ryż jest już gotowy, zdejmujemy pudding z ognia, dodajemy ekstrakt waniliowy i dokładnie mieszamy a następnie dodajemy śmietankę kremówkę i dokładnie mieszamy.

Przygotowanie musu malinowego:
W trakcie przygotowywania puddingu możemy przygotować mus. Do rondelka wrzucamy maliny i cukier, podgrzewamy na małym ogniu do czasu aż maliny puszczą sok i się rozpadną. Mus przecieramy przez sitko, żeby pozbyć się pestek (lub nie, jeśli lubimy pestki) i umieszczamy znowu w rondelku. Podgrzewamy na małym ogniu do odparowania nadmiaru wody, tak, żeby mus zrobił się gęsty.

Podanie:
Na talerz lub do misek nakładamy pudding. Na wierzchu układamy mus malinowy. Podajemy jeszcze ciepły lub zimny (obie wersje są pyszne).

Smacznego!

0 komentarze:

Maliny lipcowo-sierpniowo-wrześniowe

10/04/2017 Unknown 6 Comments


Wakacje bezpowrotnie minęły, zaczyna się prawdziwa jesień (oby ta złota trwała jak najdłużej) a ja chciałabym dzisiaj wrócić z Wami do tych ciepłych, letnich dni i opowiedzieć Wam o wszystkim, co udało mi się odkryć, przeczytać i doświadczyć, i co okazało się prawdziwym hitem. Wakacyjno-wrześniowe inspiracje zaczynamy!


1. Sporo ostatnimi czasy dostałam książek kulinarnych i niekulinarnych, dużo też udaje mi się ostatnio czytać. Książką, która mnie totalnie pochłonęła jest "Food Pharmacy" autorstwa M. Clase i L. Nertby. Z początku myślałam, że to będzie po prostu książka o zdrowym odżywianiu, co wolno, czego nie itp. A tu okazało się, że jest to bardzo ciekawie napisana książka o tym co służy naszym jelitom :) Ogromnie wciągająca i z żartem napisana, a do tego tak po prostu, po ludzku, bez ogromnego ciśnienia, że czegoś absolutnie tknąć nie wolno. Niektóre zalecenia jak na razie są dla mnie nie do przejścia, ale ograniczyłam cukier (i jestem z siebie dumna!) i okresowy post też czasem udaje mi się wcielić w życie. Bardzo Wam tę książkę polecam.

2. Dostałam również książkę "Zielone koktajle - 365 przepisów", w której znajduje się cała masa przepisów i ciekawostek dotyczących koktajli, zarówno warzywnych jak i owocowych. Wypróbowałam już kilka przepisów i muszę przyznać, że bardzo mi smakowały, zamierzam od teraz częściej takie koktajle przygotowywać. Jedyne co mnie drażni to brak informacji o autorze, jakiejkolwiek. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego :)
3. I ostatnia w dzisiejszym zestawieniu książka o jedzeniu to "Gotuj sprytnie jak Jamie" autorstwa Jamiego Olivera. Przyznam szczerze, że jeszcze nie zdążyłam wypróbować z niej żadnego przepisu natomiast bardzo ciekawe są wszelkie uwagi dotyczące tego jak wykorzystać resztki i jak się zorganizować, żeby nie marnować jedzenia. Mam z tym spory problem, czasem marnuję sporo żywności, dlatego mam nadzieję, że wskazówki Jamiego mi pomogą w ogarnięciu tego chaosu. Książka jest bardzo estetycznie wydana i przyjemnie się ją czyta.

4. A teraz czas na książkę zupełnie o czym innym. Czytanie książki Kasi Olubińskiej "Bóg w wielkim mieście" sprawiło mi dużo radości, skłoniło do refleksji i zatrzymania się choć na chwilę. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, jest pięknie wydana a wywiady ze znanymi osobami dotyczące wiary i Boga jakoś tak napawają optymizmem i radością :) Czytaliście? Co sądzicie? Ja polecam, lekka a zarazem głęboka.

5. Mam we wrześniu urodziny i tym razem dostałam super prezent w postaci prenumeraty KUKBUKa :) Wiele razy Wam o KUKBUKu pisałam, nadal go uwielbiam, mimo, że pierwszy egzemplarz przyszedł do mnie nieco pognieciony... Ale nie zrażam się i czytam (i oglądam) zawzięcie :)

6. Wraz z nadejściem września rozpoczął się nowy sezon Bake Off - Ale ciacho!, który jak wiecie oglądam namiętnie. Sporo też się uczę oglądając i czasem próbując odtworzyć przepisy z programu jak na przykład ten na mini pavlovę z kremem mascarpone i owocowym :) Polecam serdecznie!

7. Pochwalić się Wam muszę też naszym tortem weselnym, przygotowanym przez Cukiernię Kwiatek. Wyszedł fantastyczny, być może jestem nieobiektywna, ale to jeden z tych tortów, które mi bardzo smakowały: świeży, niezapychający i piękny. Tort został przyozdobiony świeżymi kwiatami zgodnie z moimi zaleceniami i uwagami i baaaardzo mi się podobał. A Wy co o nim sądzicie? Podoba się Wam?
Zdjęcie tortu wykonali nasi fotografowie z justmarried
Zdjęcie pochodzi z mojego profilu na instagramie
8. I na koniec podsumowanie mojego projektu "ogródek". Doszłam do wniosku, że nie mam do ogrodnictwa serca i nie ma sensu dłużej się z tym męczyć, zwłaszcza, że zbiory są bardzo marne (ledwie 3 dynie i kilka cukinii). Dodatkowo psy rozgrzebały mi połowę grządki... Także ja z ogrodnictwem kończę przygodę, w przyszłym sezonie skuszę się pewnie tylko na zioła w doniczkach :) 

To już wszystkie moje inspiracje i polecenia. Znaleźliście u mnie coś dla siebie? A może chcecie się ze mną podzielić swoimi odkryciami? Chętnie poczytam! 


6 komentarze: