Spaghetti z sosem pomidorowym

10/31/2015 Unknown 0 Comments


Mimo, że nie przepadam specjalnie za spaghetti ani za pomidorami to ten przepis jest tak pyszny, że nawet mnie spaghetti smakuje :) Jest bardzo prosty i przyjemny do wykonania i zarazem bardzo ale to bardzo smaczny. Pochodzi z książki Sophii Loren "W kuchni z miłością", wprowadziłam w nim jednak kilka własnych poprawek. Spróbujcie koniecznie!

Składniki: (na 6 porcji)

  • 1,5 kg pomidorów
  • 50 ml oliwy z oliwek
  • 4 ząbki czosnku
  • 2 łyżeczki soli (nie kopiaste ani niezbyt płaskie :) )
  • 1 łyżeczka suszonej bazylii (można zamiast niej dodać kilka listków świeżej)
  • 1 płaska łyżeczka pieprzu
  • 3 łyżeczki cukru (kopiaste)
  • 400 g makaronu do spaghetti
  • 80 g parmezanu (opcjonalnie)

Pomidory zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na około 5 minut, następnie obieramy je ze skórki. Dzięki zalaniu wrzątkiem skórka pięknie schodzi nawet z najbardziej opornych sztuk :). Obrane pomidory miksujemy na gładko, tak aby były całkowicie rozdrobnione, żeby powstał taki sok pomidorowy. Na patelni (dużej) lub w garnku rozgrzewamy oliwę. Czosnek obieramy, siekamy drobno i wrzucamy na rozgrzaną oliwę, podgrzewamy na dużym ogniu do zrumienienia. Do oliwy z czosnkiem wlewamy zmiksowane pomidory, dodajemy cukier, sól, pieprz i bazylię, mieszamy. Na średnim ogniu gotujemy sos przez około 1 godzinę aż się zagęści. Sos zredukuje się o około połowę przez ten czas i z zupełnie wodnistego zamieni się w gęsty sos. Warto spróbować sosu podczas gotowania, jeśli będzie zbyt kwaskowaty śmiało możemy dorzucić jeszcze jedną łyżeczkę cukru, to właśnie on pozwala pozbyć się kwaskowatości z pomidorów. W między czasie ścieramy parmezan na drobnej tarce. Kiedy nasz sos jest już prawie gotowy, zagotowujemy wodę na makaron. Kiedy zacznie wrzeć solimy ją i zwiększamy ogień na maksymalny, następnie wrzucamy makaron i gotujemy według instrukcji na opakowaniu. Gotowy makaron odcedzamy i przelewamy zimną wodą. Kiedy makaron będzie gotowy, sos też powinien już odpowiednio zgęstnieć. Przekładamy makaron do dużej miski lub garnka (ja najczęściej używam do tego garnka, w którym makaron się gotował, jest nadal ciepły dzięki czemu spaghetti wolniej będzie stygło), wlewamy do niego sos i wsypujemy połowę parmezanu. Wszystko dokładnie ze sobą mieszamy. Na talerze nakładamy porcje i posypujemy obficie pozostałym parmezanem.
I gotowe!
Smacznego!

0 komentarze:

Zupa krem z dyni

10/23/2015 Unknown 0 Comments


Dyniowy czas powoli się kończy, ale póki dyń w sklepach jest jeszcze mnóstwo warto z tego skorzystać i przygotować zupę krem. Wśród moich najbliższych ta zupa to niezmiennie jesienny hit. Jest delikatna, jak to krem - kremowa, pożywna i bardzo ładnie wygląda. Nie wahajcie się ani chwili i koniecznie wypróbujcie!

Składniki: (na około 10-12 porcji)
  • 1.5 kg dyni (obranej ze skórki i z usuniętym miąższem ze środka)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 30g łyżki masła
  • 1.5 litra bulionu (najlepiej gdy będzie to prawdziwy bulion, ale jeśli takiego akurat nie mamy można również rozpuścić 1 kostkę rosołową w 1.5 litra gorącej wody)
  • pół łyżeczki gałki muszkatołowej mielonej
  • sól i pieprz
  • kwaśna śmietana do dekoracji
  • groszek ptysiowy

Na początek najlepiej zacząć od przygotowania dyni, gdyż jest to najbardziej pracochłonny proces przygotowywania zupy. Dynię obieramy ze skórki i wyciągamy łyżką miąższ z nasionami ze środka, nie będą nam potrzebne. Następnie kroimy dynię w kostkę mniej więcej o wielkości 2 cm x 2 cm. Cebulę i czosnek kroimy drobno. Masło rozpuszczamy w garnku, w którym będziemy przygotowywać zupę (istotne, żeby garnek był nieco większy niż ilość zupy, którą przygotowujemy ze względu na to, że podczas gotowania dyni jeszcze w kawałkach wygodniej będzie nam w większym garnku bez ryzyka kipienia i innych tego typu historii :) ). Do rozpuszczonego masła wrzucamy cebulę i czosnek, podgrzewamy mieszając aż do zeszklenia. Następnie wrzucamy pokrojoną dynię i zalewamy bulionem. Bulionu powinno być tyle, żeby nie przykrywał w całości kawałków dyni, najlepiej, jeśli dynia wystaje ponad wodę około 1 cm. Zupę zagotowujemy i gotujemy na średnim ogniu aż do zmięknięcia dyni (około 25 minut). Kiedy dynia jest już miękka, blendujemy całość na gładki krem. Doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. (Osobiście uwielbiam gałkę muszkatołową, dlatego czasami dodaję jej nieco więcej, ale to zależy również od intensywności smaku konkretnej dyni, najlepiej znaleźć dla siebie optymalną ilość. Ale pamiętajcie, krem z dyni bez gałki muszkatołowej nie smakuje już tak pysznie...) Podajemy z kleksem kwaśnej śmietany i garścią groszku ptysiowego lub grzanek z czerstwego chleba.

Smacznego!

0 komentarze:

Angielskie smaczki

10/19/2015 Unknown 2 Comments


W ciągu ostatnich dwóch tygodni bardzo wiele się wydarzyło, odwiedziłam Anglię, zwiedziłam wiele pięknych miejsc i jadłam baaaardzo dużo i bardzo różnorodnie. To wszystko za sprawą moich wspaniałych gospodarzy, którym ogromnie za ten czas dziękuję! Dzisiejszy post będzie o jedzeniu głównie, ale trochę inaczej niż do tej pory, bez przepisów, za to z dużą dawką inspiracji.
Na samym początku mojej wizyty dostałam przepiękny prezent urodzinowy (chwilę na mnie czekał ale było warto!). Czekoladki i herbata z urodzinowej edycji Harrodsa. Od mojej pierwszej styczności z Harrodsem, jestem absolutnie urzeczona pięknymi opakowaniami oraz dbałością o detale. Czekoladki zostały zjedzone w trybie prawie natychmiastowym, a herbata ma bardzo oryginalny smak, myślę, że będzie mi wiernie towarzyszyć w zimne jesienne (i już niedługo zimowe) wieczory.
Oprócz tych pyszności dostałam książkę Fiony Cairns (to kobieta, która wykonywała tort na wesele Kate i Williama) "The birthday cake book". Pomysły na niektóre dekoracje są tam naprawdę szalone, ale myślę, że zbiorę się na odwagę, żeby któreś z nich przygotować. Z pewnością się pochwalę jeśli wyjdą dobrze :)
Zostałam ugoszczona po królewsku, codziennie zajadałam się wszelakimi pysznościami. Pierwszy raz w życiu jadłam przegrzebki (inaczej małże św. Jakuba) i smakowały mi bardzo, mimo iż do owoców morza podchodzę raczej nieufnie. Dostałam również sarninę, śmieszne małe brokułki, które wyglądały jak szparagi, ser camembert z masowanych krów, przepiórkę oraz wiele innych pyszności, którym ze zbytniego łakomstwa nie zdążyłam zrobić zdjęć... 

Oprócz tego zjadłam pysznego pająka...
Na całe szczęście głównie z czekolady :) Sam pomysł wykonania jest ogromnie inspirujący i mam już w planach wykonanie czegoś na jego bazie.

Odwiedziłam również knajpkę z 'jeżdżącym' sushi. Szczerze mówiąc, próbowałam już sushi ale w takiej formie jadłam je po raz pierwszy. Smakowało mi, zjadłam wiele różnych rodzajów, próbowałam też dodatku w postaci płatków imbiru w sosie (nie mam pojęcia jak to się fachowo nazywa). Nie jest to jednak coś bez czego nie mogłabym żyć :)
Na zdjęciu udaję, że potrafię posługiwać się pałeczkami. W rzeczywistości zupełnie mi to nie idzie... dlatego zjadałam kolejne porcje nabijając je na jedną z pałeczek :)
W wolnych chwilach przeglądałam całą masę brytyjskich czasopism kulinarnych, znalazłam wiele inspirujących przepisów i pomysłów i mam nadzieję, że uda mi się je szybko wypróbować, oglądałam fragmenty The Great British Bake Off i pierwszy raz usłyszałam o Mary Berry. Dostałam również przepis na prawdziwe brytyjskie scones. Jadłam je po raz pierwszy i ogromnie mi zasmakowały. A dodatkiem do nich w postaci clotted cream jestem po prostu oczarowana i jednocześnie zawiedziona, że tak trudno dostać ją w Polsce... Może porwę się na przygotowanie clotted cream sama, kto wie :)
Przepiękna jest ta reklama herbaty z rabarbarem :) 
A na sam koniec, pokażę Wam co kupiłam dla moich bliskich w prezencie. Otóż okazało się, że mogę kupić rodzynki w czekoladzie, ale nie takie zwykłe, najlepsze na świecie, firmy Kirkland. Kiedy byłam mała, dostawaliśmy ze Stanów Zjednoczonych od cioci i wujka zawsze kilka słoików tych rodzynek, zawsze bardzo wszystkim smakowały, no i przypominają dzieciństwo :) Dodatkowo kupiłam całą paczkę suszonego mango. Tata kiedyś przywiózł nam jedną paczkę z Tajlandii, a kiedy okazało się, że jest przepyszne, żałował, że kupił tylko jedną. 
Bardzo cieszę się, że mogłam spędzić w Anglii te dwa tygodnie. Szczególnie dziękuję moim gospodarzom za miłe przyjęcie i wszystkie rozrywki!

Jeśli macie jakieś własne wspomnienia kulinarne (i nie tylko) związane z Wielką Brytanią, produkty bądź przepisy z nią związane, które warto wypróbować lub miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć to piszcie. Bardzo chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach i przy następnej wizycie z podpowiedzi skorzystam :)


2 komentarze: